Teatr Muzyczny Capitol

Powódź tysiąclecia — wspomnienia

Powódź z 1997 roku nie ominęła Capitolu. Dziś w foyer, przy jednym z wejść na widownię Dużej Sceny, wisi tabliczka z oznaczeniem poziomu wody, która zalała budynek teatru.

Wspomina Wojciech Kupczyński — Inspicjent Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu

Pierwsza woda w budynku teatru wybiła z kanalizacji, z toalet w suterenie — w foyer i przy garderobie orkiestry [dziś już nieistniejących]. Trochę później amfibią, płynącą przez ulicę Piłsudskiego, zarzuciło tak nieszczęśliwie, że rozbiła szybę w holu kasowym i poszło — wtedy już górą i dołem.

Żródło zdjęcia: dolnyslask.org.pl

Próbowaliśmy ratować instrumenty z orkiestronu pod sceną, ale było już za późno — opowiada pan Wojtek. — Zatonęła charakteryzatornia i garderoba męska, mieszczące się w suterenie. Nie było światła oczywiście, do dziś pamiętam taki ponury widok, kikuty foteli wystające z wody na widowni w ciemnościach. Parter widowni zalany był prawie w całości. I ciekawa rzecz – powódź mocno naruszyła deski sceniczne i całą obudowę orkiestronu, odsłaniając przy tym przedwojenną lokalizację budki suflera na proscenium, i jeszcze przejście, którym muzycy wychodzili z orkiestronu do ukłonów.

Przedostałem się do szafy przy pulpicie inspicjenckim, żeby ratować egzemplarze — moje leżały na dolnych półkach, były już kompletnie mokre, Jasi — suflerki [Janiny Garbińskiej-Budzińskiej] — jeszcze suche. Najgorsze, że to nie była woda nawet, tylko szlam. Śmierdzący szlam.

Później, jak to wszystko zaczęło już spływać, na podwórku za sceną [dziś nie istnieje, jest częścią powiększonej sceny] płukaliśmy peruki, buty, niektóre kostiumy orkiestry. Dostaliśmy cysternę wody od miasta i próbowaliśmy wymyć, ocalić, co się da. Wydawało się nam nawet z początku, że jakoś to będzie, ale peruki zbutwiały po dwóch tygodniach, buty trochę później. Egzemplarze udało mi się wysuszyć — przekładałem stronice gazetami i doschły, a potem odbiliśmy je na ksero. A tamte trzeba było wyrzucić, bo strasznie śmierdziały.

Przy tych porządkowych pracach pojawili się wszyscy pracownicy teatru, którzy byli we Wrocławiu albo gdzieś blisko, wszyscy prócz tych, co pojechali gdzieś dalej na wakacje. Pracowaliśmy w maskach, pomagało nam wojsko. Potem przez kilka miesięcy budynek był dosuszany specjalnymi maszynami, sprowadzonymi z Niemiec — wypożyczył je właściciel firmy, potomek przedwojennego wrocławianina.

© Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu

Najbliższe spektakle

Prosimy o zapoznanie się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych, swobodnego przepływu takich danych i uchylenia dyrektywy oraz o wyrażenie zgody poprzez kliknięcie przycisku „Rozumiem”.

Zmień rozmiar czcionki
Ustawienia kolorów